Wielkopolska tradycja, którą znamy ma dość krótką historię, sięga okresu dwudziestolecia międzywojennego i związana jest z szeroką migracją ludności.
Wielkopolska zawsze była otwarta na nowych ludzi i ich kulturę, dlatego typowa tradycja wielkopolska znana jest nam tylko z opisów etnografa Oskara Kolberga, który opisał potrawy świąteczne w taki oto sposób: „W Wiliją Bożego Narodzenia, całki dzień się tu pracuje aż do kolacyi. Kolacyją się je, jak gwiazda na niebie się pokaże. Dają na stół dziewięć potraw. Są niemi: polewka z maku, groch polny kraszony olejem, kapusta kraszona olejem, grzyby suszone z olejem, śledź czasem smażony w oleju, kluski z jagłami, kluski słodkie z makiem, kruszki (gruszki) suszone i jabłka. Bogatsi jedzą nadto i ryby. Jedzą tę kolacyją na stole rozścielonym słomą, gdy pod stołem jest siano (bierą do tych rozściółek garść słomy i garść siana) Wtenczas bierą z każdej potrawy po łyżce, kładą we faskę i śledzia i opłatki i umięszają to ze sieczką i razem z tem sianem spod stołu, dają bydłu, żeby też i bydło gwiadkę używało.” Wszyscy siadali do stołu gdy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka i stąd prawdopodobnie dzień wigilijny zwiemy gwiazdką. Wigilię rozpoczynało się od dzielenia opłatkiem wszystkich domowników i od życzeń, by w przyszłym roku spotkać się w tym samym gronie. Zasiadano do stołów i jedzono potrawy opisane przez Kolberga. Zdecydowanie najbardziej znaną potrawą wielkopolską są makiełki, które w każdym z regionów wyglądają trochę inaczej. Z deserów rozpoznawalnych dla Wielkopolski jest makowiec. Po Wigilii przychodził do domów Gwiazdor. Gwiazdor jest postacią raczej dość surową i ponurą, pojawiającą się po to by sprawdzać wiedzę dzieci i karać je rózgą za nieznanie modlitw. Jego wyobrażenie na szczęście zmienia się w okresie międzywojennym, już po napłynięciu na nasze ziemię innych osadników opowiadających o św. Mikołaju, czyli dobrotliwym staruszku rozdającym prezenty. Święty Mikołaj w Wielkopolsce przybywa do dzieci 6 grudnia, obdarowując je drobnymi upominkami i słodyczami.
Nigdzie wcześniej nie wspomniano o choince, dlaczego? Zwyczajnie jej nie było, może na kilku otwartych dworach szlacheckich, ale należy pamiętać, że tradycja choinki wywodzi się od naszego pruskiego zaborcy, którego w Wielkopolsce, co zrozumiałe, nie do końca uznawano. Inną charakterystyczną wielkopolską tradycją są tzw. Herody, czyli kolędnicy chodzący od wsi do wsi i pokazujący scenkami narodzenie Jezusa, rzeź niewiniątek i porwanie króla Heroda do piekła. W Wielkopolsce wierzy się również, że w noc wigilijną zwierzęta mówią ludzkim głosem, niestety „szczęśliwca”, który byłby świadkiem tego wydarzenia, czekała rychła śmierć, dlatego może nie przysłuchujmy się w te święta naszym ukochanym pupilom.
Kiedyś jedzenie robiło się z tego, co udało się wyhodować i schować przed zaborcą. Dziś stoły uginają się od potraw mających z naszą wcześniejszą tradycją niewiele wspólnego, ale ilość jedzenia i konieczność choćby spróbowania tych wszystkich 12 dań rodzi poważny problem. Wielu ludzi zamiast spędzić piękne święta z rodziną, walczy ze wzdęciami, niestrawnościami i dyskomfortem w przewodzie pokarmowym. Jedzmy z umiarem, bo umiar, rozwaga i oszczędność też są wielkopolską tradycją.