Należę do tych, którzy mogliby chwalić rower w nieskończoność, choć jeszcze trzy lata temu wcale tak nie było. Wszystko zaczęło się od zaproszenia na wycieczkę rowerową za miasto. Wcale mnie ten pomysł nie zachwycił, ale nie mogłem się wykręcić. Pożyczyłem rower od sąsiadki i pojechałem.
To był koszmar. Już po piątej górce czułem, że ciało odmawia mi posłuszeństwa. Siódmy podjazd rozłożył mnie na łopatki: drżące łydki, zadyszka, szkoda gadać! Jeden wielki wstyd. Na szczęście nie jechałem z wyczynowcami, więc zwolniliśmy tempo i z czasem zrobiło się całkiem przyjemnie. Po powrocie do domu marzyłem już tylko o jednym: chcę mieć swój własny rower. I tak się stało. Teraz się nie rozstajemy. Od roku jeżdżę także zimą.
ODKĄD WYBRAŁEM SIODEŁKO:
- mam poczucie, że wciąż jestem na wakacjach, chociaż regularnie pracuję,
- przestałem narzekać na korki i spóźniać się na spotkania,
- skończyły się moje kłopoty z kręgosłupem i wieczne przygarbienie typowe dla tych, którzy pracują przy komputerze,
- zniknął „brzuszek”, a moje łydki pierwszy raz w życiu wyglądają całkiem nieźle,
- bez żadnej ekwilibrystyki spędzam codziennie ponad godzinę na świeżym powietrzu,
- lepiej sypiam, <> chętniej się budzę,
- mam więcej energii. Czas na rower to mój czas, ale chętnie się nim podzielę.
KILKA DOBRYCH RAD DLA NIEDZIELNYCH ROWERZYSTÓW:
Zanim wyruszycie na rowerowe trasy po zimie, zróbcie solidny przegląd Waszych dwóch kółek. Jeśli nie potraficie sami, zgłoście się do specjalisty.
Na pewno trzeba:
- dopompować koła,
- sprawdzić hamulce,
- sprawdzić łańcuch i przerzutki,
- naoliwić mechanizm napędzający,
- dokręcić wszystkie poluzowane śrubki.
Pamiętajcie też o tym, żeby mieć sprawne oświetlenie z tyłu i z przodu. To jego brak jest najczęstszą przyczyną rowerowych wypadków – także tych tragicznych.
Nie szarżujcie na drodze. Jeśli jesteście „niedzielni”, nie wybierajcie głównych tras pełnych skrzyżowań. Warto rzucić okiem na mapę ścieżek rowerowych: po nich jeździ się najbezpieczniej.
Kiedy jedziecie chodnikiem, pamiętajcie, że to nie do końca „Wasz teren” i nie róbcie wyścigów. Uważajcie na pieszych. Oni nie przepadają za rowerzystami, ale uśmiech i zwykłe „przepraszam” zwykle wystarczają do tego, żeby swobodnie między nimi przejechać.
Dobrej drogi!
Jacek Wolski