Jakiś czasu temu krążył w internecie dowcipny materiał o dawnych, dobrych czasach, kiedy dzieciaki zajadały się niedojrzałymi owocami, kąpały w zimnej rzece podczas deszczu, do skaleczonego na boisku kolana przykładały liść babki, po upadku z roweru otrzepywały się i jechały dalej, a do tego zbiorowo piły paskudnie niezdrową oranżadę z jednej butelki. „Wtedy nikt nie miał żadnych alergii” – komentował autor. Rzeczywiście, wtedy nie byliśmy uczuleni na wszystko. Wtedy żyło się prościej, a rzeczywistość nie przypominała potwora, który wciąż czyha, żeby nas zaatakować. Świat wydawał się przyjazny. Życie jawiło się jako nieustająca przygoda. Mazgaj wiedział, że jest mazgajem i się tego wstydził.
ŻADNYCH DYSKOMFORTÓW!
Dlaczego dziś nie może być tak samo? Dlaczego większość dorosłych chucha i dmucha na swoje latorośle, chroniąc je przed każdym, najmniejszym nawet dyskomfortem i bardzo pilnuje, żeby się nie zgrzały, nie zmarzły, nie sparzyły, nie zmęczyły, nie upadły, nie dotknęły, nie otarły nawet. Najbardziej troskliwe mamusie serwują swoim pociechom menu, złożone głównie z „bez”: bez glutenu, bez cukru, bez tłuszczu… oraz dobierają wciąż nowe detergenty, neutralizujące działania detergentów użytych wcześniej. Najbardziej troskliwi tatusiowie skupiają się przede wszystkim na dostarczeniu dzieciom odpowiednio nowoczesnej porcji technologicznych gadżetów, które mają za zadanie zwiększyć ich komfort i bezpieczeństwo – aż do przesady.
Nie ma też mowy o tym, żeby w domu pojawiło się zwierzątko. Bo zwierzątko ma sierść. A sierść uczula. Zwariowaliśmy, czy to świat oszalał?
PROBLEMY „PIERWSZEGO ŚWIATA”
Powrót do dawnych dobrych czasów wydaje się niemożliwy. Radykalnie zmieniła się bowiem rzeczywistość. Kraj „realnego socjalizmu” staje się krajem „postępującego kapitalizmu” i choć ten proces potrwa jeszcze wiele lat, to zaczynają nas dopadać problemy „pierwszego świata”. Inaczej dziś jemy: mało kto ma dostęp do naprawdę ekologicznych warzyw, jajek, mięsa czy nabiału. Na naszą dietę składa się cała tablica Mendelejewa we wszystkich możliwych konfiguracjach: faszerujemy się – świadomie i nieświadomie – tonami konserwantów i „ulepszaczy”. Popadamy w skrajności, usiłując wyeliminować z diety substancje uznawane za szkodliwe, a potem gwałtownie nadrabiamy ich braki. Serwujemy sobie niewyobrażalne ilości cukru pod postacią potraw, które w ogóle nie kojarzą się z cukiernią: to przecież „zdrowe” soki, „zdrowe” płatki śniadaniowe, „zdrowe” przekąski, „zdrowe” jogurty.
Inaczej się przemieszczamy: większość rozsiadła się wygodnie w samochodowych fotelach i najchętniej parkowałaby auto w dużym pokoju tuż obok kanapy przed telewizorem albo przy biurku w swojej firmie, żeby tylko się nie ruszać. Moda na jazdę rowerem, bieganie czy chodzenie z kijkami ledwie w Polsce raczkuje. Terenów zielonych wciąż jest za mało, więc podczas „rekreacji” oddychamy głównie świeżymi… spalinami. Inaczej też pracujemy, uczymy się i odpoczywamy: mało kto wraca do domu – jak przed laty – o godzinie 15, żeby zająć się wyłącznie życiem prywatnym. Wciąż gdzieś pędzimy, wciąż jesteśmy zajęci. Nawet nasz wolny czas musi być „zorganizowany”, a to się wiąże z kolejną dawką stresu, presji i pośpiechu. Poza tym wszystkim mnóstwo czasu spędzamy dziś przed komputerem, który bardzo ułatwia nam wiele codziennych czynności, ale też coraz skuteczniej przenosi naszą świadomość do „światów wirtualnych” oderwanych od rzeczywistości. Tymczasem nasze ciała wciąż jeszcze są realne i nie mają szansy na „trzecie życie”. Nie jesteśmy bowiem bohaterami komputerowej gry, tylko ludźmi, którzy potrzebują do życia prawdziwego powietrza, prawdziwego słońca, prawdziwego ruchu, prawdziwego jedzenia i prawdziwych relacji międzyludzkich.
UWOLNIJ SIĘ!
Trudno się zatem dziwić, że nasz organizm w końcu staje okoniem i mówi: dość! A potem kaszle, siąpi, swędzi, piecze. Kolejne alergie to taka właśnie czerwona lampka ciała, które nie daje już rady ani przystosować się do kolejnej zmiany, ani brnąć w ślepą uliczkę złych nawyków swojego właściciela. Uczulenia dopadają dzieci i dorosłych. Nie omijają nawet tych, którzy dzieciństwo spędzili w starych, dobrych czasach. Ich organizmy też nie są w stanie uodpornić się na wszystkie koszmary współczesnego świata. Alergia to poważna sprawa, więc należy ją potraktować poważnie. W pierwszej kolejności nie wolno wpadać w histerię. Nie serwujcie sobie tony leków, bo problem się spiętrzy, a skumulowane skutki uboczne wprawią w dodatkową frustrację. Ważny jest kontakt z dobrym lekarzem, który postawi diagnozę i pomoże znaleźć właściwy preparat albo zaleci odczulanie.
Na pewno nie zaszkodzi też odrobina refleksji nad tym, jak żyjemy: co jemy, jak pracujemy, jak odpoczywamy. Warto przypomnieć sobie dobre strony czasów, w których wprawdzie bardzo tęskniliśmy do „pierwszego świata”, ale za to nie ulegaliśmy tak bezmyślnie wszystkim modom, promocjom, reklamom i potrzebom, które ktoś nam właśnie usiłuje wmówić. Nasze organizmy miały więcej czasu i spokoju na to, żeby przygotować się do zmiany. Dziś też możemy im czasem dać odetchnąć.